Mam w planach urządzenie na stryszku - a właściwie przeniesienie z dotychczasowego miejsca czyli piwnicy - mojego skromnego warsztaciku. Zabieram się za porządki już co najmniej od dwóch weekendów i jakoś mi nie wychodzi, bo to obiad trzeba ugotować, sprzątnąć chociaż raz w tygodniu, dziećmi się zająć i jeszcze kupę różnych dziwnych rzeczy po drodze zrobić. I tak nie starcza mi potem czasu na realizację marzenia :-(.
Ale na szczęście dzień jest coraz dłuższy i cieplej na dworze, to dzieci można wygnać na świeże powietrze a męża zagonić do pracy. Postaram się później wrzucić zdjęcia.
Pełna nadziei i optymizmu na zbliżający się weekend Gośka