No i teraz przechodzę do powodu krótkiego spaceru.
Przybłąkał się do nas psinek, młody, nieduży, rudy, bardzo przyjacielski. Byliśmy z naszym psem w Sochaczewie i ten młody nie chciał się odczepić. My idziemy w stronę ruin, on też. Weszliśmy na górę, on też. Zeszliśmy, a on za nami.
W końcu po nieudanej próbie uzyskania informacji na hotlinie z zawieszki i nieznalezieniu w Sochaczewie straży miejskiej, pies został zabrany do samochodu i pojechaliśmy wszyscy do schroniska niedaleko Sochaczewa. Dzwoniłam dzwonkiem, dzwoniłam telefonem, ale poza szczekaniem psów nic się nie działo. Postaliśmy jeszcze chwilę i zabraliśmy psa do domu. Drugie podejście do Schroniska jutro.
Na razie smacznie śpi w salonie, na psiejskim posłaniu, ale najchętniej to położyłby się na kanapie (widać, że salonowy piesek).
Dopisek:
właściciel się znalazł dzięki facebookowi